czwartek, 14 marca 2019

Polowanie

****
Jak w życiu każdego młodego łowcy, nadchodzi czas wyruszenia w samotną drogę, by zmierzyć się z samym sobą. Zaufać swoim instynktom jeszcze bardziej niż w otoczeniu ludzi. Muszą nauczyć się, żyć w kompletnej samotności. Rzadko, który z nich zakłada rodziny, by przekazać swoje nauki młodym pokoleniom. Rzadko tez się zdarza, że łowcy łączą się z innymi warstwami społecznymi takimi jak egzorcyści, czy też szamanami. Jak mają się łączyć to z innymi łowcami. Choć zdarzają się takie przypadki.

Właśnie takim przypadkiem jest Sev. Dziewczyna ma czarne jak smoła włosy i szare jak księżyc oczy. Jej postura była dobrze zbudowana, można rzec, że idealnie nadawała się do bycia łowcą. Młode ciało pozwalało jej na szybkie przemieszczanie się po lądzie jak i na drzewach. Musiała być silna, zwinna, bystra, a do tego posiadać bardzo dobry refleks. W lasach do których się udała na swoją pierwszą podróż było bardzo nie bezpieczne. Zło jakie tam się znajdowało mogło ją w jednej chwili dopaść i rozszarpać. Właśnie takie chwile idealnie szkolą młodych łowców. Sev udała się na północ do krajów lodów i ciągłych śniegów. Podobno lodowe duchy zaczęły wybijać handlarzy i nie wielkie osady ludzi tam się znajdujące. Idealna okazja do poznania nowych terenów i zarobienia. Łowcy są znani też z pobierania opłat za schwytanie lub za zabicie uporczywych stworów, demonów, strzyg, duchów, zjaw.

Przeprawa przez wielki gęsty las była dla młodej Sev czymś normalnym. Codziennie w takich trenowała wraz ze swoim ojcem. Tylko on jej został, matka zmarła gdy mała miała z kilka miesięcy. Nic nie było po niej widać, była zdrowa. Odeszła do lepszego miejsca we śnie. Ojciec sam ją wychowywał jak tylko mógł. Dzięki niemu Sev wyrosła na godną zastępstwa łowczynię.
Ciemne noce przebywała na drzewach by nic w ciemności mogło ją zaatakować. Z koron drzew, z blaskiem księżyca widziała wszystko co się na dole znajdowało. Nie powinna tego tak naprawdę robić, powinna się uczyć jak przetrwać w takich chwilach.
Dniem szła obserwując i nasłuchując całe otoczenie wokół mniej, a nocą odpoczywała. Gdy dotarła do pierwszej zimowej wioski poszła prosto do karczmy by się ogrzać jak i dowiedzieć czegoś więcej na temat złych duchów. Podeszła prosto do tablicy z informacjami. Znalazła co chciała i już wyciągnęła dłoń schowaną za skórzaną rękawiczką gdy w tej samej chwili jakiś większy od niej osobnik załapał wraz z nią za kartę.
- Odsuń się karle. To zadanie jest moje. - powiedział pewnym siebie głosem
- Po twoim trupie. - mruknęła mu wyrywając świstek z tablicy. Chciała się już udać do baru, by zamówić jedzenie. Gdy zrobiła krok do przodu wielka łapa chwyciła za jej kaptur i pociągnęła ją do tyłu.
-Wyraziłem się jasno karle. To zadanie jest moje. - już napastnik chciał zabrać co nie jego, ale Sev wyrwała się mu tym samym ukazując twarz, gdy jej kaptur zjechał jej po włosach związanych w długi warkocz
-A ja powiedziałam, że po twoim trupie. - szybkim ruchem za pleców wyjęła ostrze - tknij mnie jeszcze raz a już nigdy więcej nic nie tkniesz. - warknęła do mężczyzny. Jej srebrne  oczy były przesiąknięte wrogim nastawieniem. Jedna z zasad łowcy jest dbanie o swoje interesy.
-Nowy łowca... ha tfu... kolejne pokolenie psów gończych. - usłyszałam za sobą. Tak nas nazywano psami gończymi. Ale co poradzić, że my byliśmy od nich lepsi, chodź żaden z nas się tym nie chwalił. Obróciłam się na pięcie i podeszłam do bary gdzie za ladą stał stary ale ogromny facet.
-Widzę małą, że w kasze sobie nie dajesz dmuchać. To dobrze o tobie świadczy, chodź pewnie na mały brak doświadczenia. -spojrzał na zlecenie - duchy gór... poważna sprawa. Musisz się najeść i napoić. Na górze są pokoje. Ale wszystko kosztuje.
-Ile? - takie było jej krótkie pytanie
- Dwieście dukatów. - powiedział, na co łowczyni wyjęła z sakiewki tyle ile chciał - Nie zawiedziesz się młoda
- Wystarczy Łowca. - mruknęłam
-Nie ma sprawy. - zaśmiał się i poszedł mi po jedzenie.